,

Lista aktualności

Paweł Kędzierski: To będzie ciężki sezon

- Stanęliśmy trochę na skraju przepaści, robimy wszystko aby dopiąć budżet, do którego zamknięcia nam jeszcze trochę brakuje. Dlatego tak, a nie inaczej, budujemy nasz skład. Na pewno dużo wolniej, ale w dalszym ciągu trzymamy się zasady, że proponujemy realne pieniądze - mówi prezes Matizolu Lidera Pruszków, Paweł Kędzierski.

,

Matizol Lider Pruszków zadomowił się już w Ford Germaz Ekstraklasie. W pierwszym sezonie zespół bez większych problemów utrzymał się w lidze, później dwukrotnie wywalczył piąte miejsce. Przed rokiem z tej okazji była ogromne feta. Teraz też była radość, ale na hali dało się też odczuć pewien niedosyt. - Ja bym tego tak nie odbierał. Liga w minionym sezonie okazała się silniejsza niż początkowo przypuszczaliśmy. Na taki stan rzeczy złożyła się głównie duża liczba zawodniczek spoza Polski. Przepis o jednej Polce na boisku wymusił dużą konkurencję, sprawił że wiele zespołów inaczej niż w poprzednich sezonach skonstruowało swoje składy. Nasza liga zaliczana jest do ścisłej europejskiej czołówki, z tego tytułu piąte miejsce drugi raz z rzędu jest dobrym wynikiem. Nie ukrywam jednak, że zawsze chciałoby się więcej, przecież o to w sporcie chodzi. Powtórzyłby pan dzisiaj deklarację z początku sezonu 2011/2012? Wtedy jasno deklarował pan, że walczycie o medal. - Jasne, że tak! Proszę popatrzeć na naszą rywalizację w play-off. Po dwóch meczach z Lotosem Gdynia był remis 1:1 i decydujące spotkanie na wyjeździe. Nie udało się go wygrać, dlatego straciliśmy szansę na półfinał. Wygrana dałaby nam miejsce w czwórce z realnymi szansami na brąz. Dziewczyny chyba trochę wystraszyły się tego meczu. Informacja, że nie gra Aneika Henry, a więc podstawowa podkoszowa zespołu, lekko rozluźniła dziewczyny, ale tylko na moment. Później dotarła do nich informacja, że naprawdę są w stanie wygrać ten mecz, co je usztywniło. A Lotos tego dnia poprzeczkę zawiesił naprawdę bardzo wysoko. Niestety ten trzeci mecz przegraliśmy. Taki jest jednak sport, niczego nie da się przewidzieć. W nowym sezonie play-off rozgrywany będzie do trzech zwycięstw, więc atrakcyjność tych rozgrywek powinna się ponieść. Duży wpływ na formę w play-off miał też chyba przeciętny początek sezonu. Później przez całą rundę rewanżową trzeba było odrabiać straty, a każde spotkanie było meczem o być albo nie być w ósemce. - Faktycznie ten początek mocno nam nie wyszedł. Z tego tytułu mieliśmy w klubie dużą burzę mózgów. Wydawało nam się, że zbudowaliśmy ciekawy zespół, z uznanymi koszykarsko zawodniczkami. Liderką miała być Amber Holt, gwiazda ligi węgierskiej, pierwszopiątkowa zawodniczka WNBA. Niestety coś nie wypaliło, nie poszło zgodnie z planem. Od kiedy jest pan prezesem klubu skład na nowy sezon budowany był bardzo szybko. Tego lata jest trochę inaczej, znacznie wolniej informuje pan o transferach, dlaczego? - Nie da się ukryć, że będzie to dla nas najcięższy rok. Wydawałoby się, że im dłużej gramy w tej lidze, tym łatwiej będzie nam o stabilizację. Niestety wygląda to inaczej. Zamiast umacniać skład, którym dysponujemy, musimy wykonać krok do tyłu. Wszystko przez problemy finansowe. Promujemy pewne zawodniczki, ściągając je do naszego klubu, ale później nie jesteśmy w stanie ich zatrzymać. Piąte miejsce w silnej polskiej lidze, sprawia że koszykarki, które osiągnęły sukces, znacznie windują swoje wymagania. My nie jesteśmy w stanie im sprostać, więc odchodzą do innych polskich klubów, bądź wyjeżdżają za granicę. Ten sezon będzie ciężki. Po pięciu latach współpracy wycofały się firmy Nice i Kabex. Stanęliśmy trochę na skraju przepaści, robimy wszystko aby dopiąć budżet, do którego zamknięcia nam jeszcze trochę brakuje. Dlatego tak, a nie inaczej, budujemy nasz skład. Na pewno dużo wolniej, ale w dalszym ciągu trzymamy się zasady, że proponujemy realne pieniądze. Tym się zawsze szczyciliśmy i zamierzamy to robić dalej. Z pana słów wynika, że rozważany był nawet wariant z wycofaniem klubu z rozgrywek. Taką lukę w budżecie nie łatwo przecież zapełnić. - Rzeczywiście przez moment rozważaliśmy nawet taki wariant. Na szczęście udało się przedłużyć umowę z firmą Matizol. Tak jak wspomniałem wcześniej, robimy wszystko, aby pozyskać jeszcze kolejnych mniejszych, bądź większych sponsorów, nie jest jednak łatwo. Zawsze staram się jednak patrzeć z optymizmem w przyszłość, dlatego przystąpiliśmy do rozgrywek. Wspomniał pan o firmie Kabex. Nie da się ukryć, że wszyscy kojarzą ją z panem. W końcu jest pan jej właścicielem i prezesem. Czy to oznacza, że Paweł Kędzierski wycofuje się z koszykówki i pracy w klubie? - Prezesem PTS Lidera będę dalej, a moja kadencja kończy się w przyszłym roku. Niestety kryzys na rynku jest odczuwalny. Mocno odbija się też on na branży budowlanej. Z Liderem współpracujemy już od blisko sześciu lat. Niestety musiał przyjść taki moment, w którym musieliśmy ograniczyć finansowanie klubu. Niedawno był pan na spotkaniu przedstawicieli wszystkich klubów Ford Germaz Ekstraklasy. W innych częściach kraju też mają problem z dopięciem budżetów? - Może poza CCC i Wisłą Can-Pack narzekają wszyscy. Tak naprawdę nie wiadomo, jak będzie wyglądać ta liga, jaka będzie siła poszczególnych zespołów. My z dużo mniejszym budżetem, ale lepiej ulokowanym, wcale nie musimy wypaść gorzej. Na pewno nie będzie u nas zawodniczek z pierwszych stron gazet, ale mamy nadzieję, że uda nam się zebrać grupę rzemieślniczek, która razem osiągnie konkretny rezultat. Kiedyś rozmawialiśmy już na temat sportu na Mazowszu. Dalej nie ukrywa pan, że ciężko w tym regionie Polski o finansowe wsparcie? - Pozyskiwanie sponsorów to ciężki kawałek chleba, a na Mazowszu zdecydowanie najtrudniejszy. Wydawać by się mogło, że ze względu na stolicę, całą aglomerację warszawską powinno być łatwo. Przecież są to najbogatsze tereny w Polsce, ale niestety tak nie jest. Szukanie sponsorów na Mazowszu przypomina walenie głową w mur. Ciężko go skruszyć. Mówi to pan jako prezes klubu, ale zarazem prężnie rozwijający się przedsiębiorca, który na co dzień rozmawia z wieloma osobami odpowiedzialnymi za strategię firm. - Naprawdę próbuję wciągać wiele firm do sponsoringu, nawet przez własne powiązania biznesowe. Jest to jednak syzyfowa praca. Nigdy nie ujawniał pan budżetu i rozumiem, że nie zrobi tego także i tym razem. W porównaniu do poprzednich sezonów o ile procent się on jednak zmniejszył? - Nie chciałbym mówić o konkretnych liczbach, ale Kabex i Nice to byli istotni sponsorzy. Sytuacja finansowa wielu klubów nie jest najlepsza, czy w tej sytuacji koszykarki nie mają zbyt wygórowanych wymagań finansowych? - Nie można nikomu zabronić chęci zarabiania. Dziewczyny wykonują konkretną pracę, oceniają się na pewien poziom i mają do tego prawo. Jeśli są kluby, które stać na ich zatrudnienie, to wszystko odbywa się na zdrowych zasadach. Wiemy już, że zespół poprowadzi Adam Prabucki, a w składzie znajdą się Paulina Antczak, Justyna Grabowska, Paulina Rozwadowska oraz absolwentka mocnego uniwersytetu Texas A&M Tyra White. Co dalej? - Jesteśmy już na ukończeniu budowania zespołu, szczególnie polskiej kadry. Niedługo na naszej stronie powinny się pokazywać kolejne wiadomości, w których będziemy ujawniać konkretne nazwiska. Również jesteśmy już po rozmowach z zagranicznymi zawodniczkami, więc skład powoli się krystalizuje. Trener postanowił rozpocząć przygotowania 1 sierpnia i do tego czasu chcemy zbudować drużynę. Amerykanka Tyra White do Polski też przyleci w sierpniu? - Jeśli nie w pierwszym, to na pewno w drugim tygodniu przygotowań. Konkretnych nazwisk od pana jeszcze nie usłyszę, ale może jest już ustalony jakiś konkretny model. Mam tu na myśli liczbę Polek oraz koszykarek spoza naszego kraju. - Nie jest to tajemnicą. Będą cztery zawodniczki zagraniczne i osiem Polek. Kiedy można się spodziewać pierwszych nazwisk? - Już w najbliższych dniach. Mamy taki zwyczaj, że dopóki nie ma podpisu pod kontraktem, dopóty nie informujemy o tym. Różnie to w życiu bywa, dlatego wolimy dzień poczekać, niż pośpieszyć się o minutę. Adam Prabucki buduje zespół samodzielnie? - Trener miał ważny kontrakt z naszym klubem, wiadomo więc było, że zostanie na przyszły sezon. Już pod koniec rozgrywek zaczął przymiarki do zbudowania składu. Od początku szkoleniowiec buduję tę drużynę, a nie jest to łatwe, bo musi się borykać z problemami finansowymi, które mamy. Nie może sobie pozwolić na nazwiska z pierwszych stron gazet, tylko na miarę naszego budżetu. To nie jest łatwe, bo zawsze oczekiwania w Pruszkowie są bardzo duże. Cały czas przeglądamy mnóstwo materiałów wideo z zawodniczkami spoza Polski. Mam nadzieję, że dokonamy słusznych wyborów. Niestety z przyczyn finansowych trener musi radzić sobie sam. Musimy oszczędzać maksymalnie, dlatego w tym sezonie nie będzie miał asystenta. Przygotowania do sezonu ruszą pierwszego sierpnia. Gdzie będzie trenował zespół? W Pruszkowie, czy też wyjedzie gdzieś na obóz? - Przede wszystkim będziemy trenować na obiektach MOS-u w Pruszkowie. Do tego chcemy wziąć udział w dużej liczbie turniejów, dokładnie pięciu. Przenosimy na halę MOS oznaczają, że właśnie na tym obiekcie zespół będzie rozgrywał swoje spotkania ligowe? - Mecze dalej będą rozgrywane na Zniczu. Hala MOS nie spełnia wymogów Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet, a na jeden mecz ligowy z Row Rybnik została dopuszczona warunkowo. Do pierwszego meczu sezonu jeszcze sporo czasu, składy nie są zamknięte, ale czy pan wyznaczył już sobie jakiś konkretny cel? - Chcemy awansować do play-off, a wszystko to co w nich ugramy będzie naszym sukcesem. Ciężko myśleć o tym, co jesteśmy w stanie ugrać, skoro składów rywali jeszcze nie znamy. Oczywiście mamy różne informacje, ale cały czas są to plotki. Mało w tym konkretów. Matizol Lider sezon rozpocznie od meczu z CCC Polkowice, zaś w drugiej kolejce zmierzy się z Wisłą Can-Pack. Nie da się ukryć, że rywale są bardzo mocni i o chociaż jedno zwycięstwo będzie bardzo ciężko. Ucieszył się pan z tego losowania? - Wygraną z CCC czy Wisłą należy rozpatrywać w kategoriach cudu. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że my będziemy przygotowywać się od pierwszego sierpnia, jest to jedyna szansa na wygranie z tymi zespołami. Później będzie jeszcze ciężej, bo drużyny z wyższej półki zdążą już zamknąć swoje kadry. PTS Lider to nie tylko pierwszy zespół. Od roku drużyna o tej nazwie występuje w rozgrywkach pod patronatem WOZKosz i choć na starcie nie udało się zawojować ligi, pan nie robi z tego tragedii. - Wiedzieliśmy, że pierwszy rok w rozgrywkach młodzieżowych będzie ciężki. Dziewczyny zostały zgłoszone poza konkursem, aby tylko obyły się z boiskiem, samymi rozgrywkami. Pozostałe drużyny trenowały znacznie dłużej niż my, więc siłą rzeczy nie mogło być łatwo. Po nowym roku szkolnym wchłaniamy UKS Lider, a więc przejmujemy grupę starszych dziewczyn. Cały czas powstają nowe grupy, nowe klasy w szkołach. Rozbudowuje się to niesamowicie. Pod koniec lipca 45 dziewczynek wyjedzie na obóz sportowym, co pokazuje, że na tym poziomie wszystko idzie w dobrym kierunku. Całą grupą dalej będzie się opiekował Paweł Czosnowski? - Tak. Paweł Czosnowski jest koordynatorem pracy z młodzieżą w PTS Liderze Pruszków i dalej będzie się tym zajmował.