,

Lista aktualności

Martyna Koc: Wszystkie zostałyśmy bohaterkami

- Nie gramy w kadrze dla statystyk, tylko dla osiągnięcia konkretnego wyniku, jakim byłby awans do EuroBasketu. Fajnie, że się potrafimy uzupełniać - mówi autorka decydujących o zwycięstwie Polek punktów, Martyna Koc.

,

Polska po dramatycznej a jednocześnie szczęśliwej końcówce pokonała Serbię 76:74. Została pani bohaterką tego spotkania, zdobywając decydujące o zwycięstwie punkty w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry. - Każda z dziewczyn była bohaterką tego spotkania a nie tylko ja. Na początku zawaliłyśmy pierwszą kwartę, nie konstruując mądrych akcji w ataku. Do tego doszedł brak pomocy w obronie, dzięki czemu to rywalki prowadziły momentami różnicą dziesięciu punktów. Wszystkie zostałyśmy bohaterkami, przezwyciężając ten kryzys. Ten mecz był dla nas arcyważny, co pokazała nasza radość po końcowej syrenie. Po czasie wziętym przez trenera Jacka Winnickiego ostatnią akcję kończyła Agnieszka Skobel, która zdecydowała się na wejście pod kosz. Co prawda nie udało jej zdobyć punktów, ale w polu trzech sekund to właśnie pani w porę udało się zebrać piłkę i dobić ją do kosza. Rzeczywiście to Skobel miała wziąć odpowiedzialność na swoje barki? - Tak miała wyglądać ta akcja. „Skobelek” przez cały mecz grał bardzo dobrze. Zresztą jej siłą jest dobra penetracja pod kosz, po której zdobywa dużo punktów. Koszykówka to sport zespołowy, dlatego gdy jednej coś nie wychodzi, druga może poprawić ten błąd. Akurat miałam to szczęście. Gra pani pod koszem, ale bardzo dobrze czuje się w szybkiej koszykówce. Mecz z Serbią rozpoczęłyście z Izabelą Piekarską, której styl gry rywalek nie specjalnie pasował. Trener zdecydował się na szybszą grę kosztem nieznacznego obniżenia składu. Tego dnia akurat to rozwiązanie przyniosło korzystny efekt. - Raz jedna z nas wypadnie lepiej, innym razem druga. To nie ma znaczenia, bo najważniejszy jest końcowy wynik. Nie gramy w kadrze dla statystyk, tylko dla osiągnięcia konkretnego wyniku, jakim byłby awans do EuroBasketu. Fajnie, że się potrafimy uzupełniać. Otwarcie trzeba jednak przyznać, że do emocjonującej końcówki doprowadziłyście panie trochę na własne życzenie. Na minutę przed końcem wasza przewaga wynosiła już pięć punktów, ale wtedy popełniłyście trzy głupie straty. Czym pani to wytłumaczy? - W takich końcówkach adrenalina zawsze jest duża. Każda z nas pomóc zespołowi jak najlepiej potrafi, ale nie zawsze przynosi to oczekiwany skutek. Tak było także podczas meczu z Serbią. Teraz najważniejsze jest zwycięstwo, a na analizę błędów jeszcze przyjdzie czas. Kolejny mecz kadra gra na wyjeździe ze Szwajcarią. Jakieś konkretne założenia przed tym spotkaniem? - Plan jest prosty! Musimy na początku uzyskać kilkupunktową przewagę i bez większych emocji utrzymać ją do końca.