,

Lista aktualności

Żaneta Durak: Mam jeszcze dużo do powiedzenia

- Nie jestem jeszcze w pełni rozwiniętą koszykarką i na pewno jeszcze dużo i długo będę się uczyć. Doświadczenie zawsze trzeba zbierać, gdyż może nie jestem już młodą zawodniczką, ale to czego się nauczyłam, zdecydowanie nie wystarczy na koszykówkę seniorską - mówi Żaneta Durak, koszykarka MUKS-u Poznań.

,

Jedna z najbardziej obiecujących koszykarek młodego pokolenia - takie opinie krążyły o tobie jeszcze trzy lata temu. Są one nadal aktualne? - Myślę, że obecnie w ten sposób nie można o mnie mówić, tym bardziej, że nie gram już w zespołach U-20. Mój czas w drużynach juniorskich już minął, więc do młodego pokolenia raczej się nie zaliczam. W wieku 22 lat jesteś już ukształtowaną zawodniczką pod względem umiejętności i musisz zdobywać tylko doświadczenie? - Nie jestem jeszcze w pełni rozwiniętą koszykarką i na pewno jeszcze dużo i długo będę się uczyć. Doświadczenie zawsze trzeba zbierać, gdyż może nie jestem już młodą zawodniczką, ale to czego się nauczyłam, zdecydowanie nie wystarczy na koszykówkę seniorską. W jaki sposób i kiedy rozpoczęła się twoja przygoda z koszykówką? - Moja przygoda z koszykówką zaczęła się w drugiej klasie podstawówki. Zimą, w trakcie ferii nie miałam co robić, a koleżanka spytała mnie czy mam ochotę pójść pograć w koszykówkę. Poszłam na pierwsze zajęcia do szkoły podstawowej na osiedlu Sobieskiego i tam wszystko się zaczęło. Chodziłam coraz częściej na SKS-y... I w końcu trafiłaś do Olimpii Poznań... - Przyszłam do Olimpii pod wodzą trenera Ignasiaka i tam zaczęłyśmy brać udział w zawodach, poczynając od maluchów i młodziczki. Olimpia była moim pierwszym klubem, który reprezentowałam. Po Olimpii przyszedł czas na MUKS Poznań. Dlaczego zdecydowałaś się na zmianę klubu? - Decyzja była prosta. W Olimpii doszło do rozłamu, zaś trener Jabłońska i trener Jabłoński przeszli na swój własny grunt. Dostałam informację, że Olimpia nie będzie miała już takich dobrych zawodniczek i ciężko byłoby skompletować kadrę na mistrzostwa Polski. Trener Jabłońska zaprosiła mnie na treningi, dając szansę rywalizacji w zawodach o randze mistrzowskiej. W MUKS-ie twoja kariera nabrała rozpędu. - Zdecydowanie tak. Moje wszystkie sukcesy młodzieżowe zawdzięczam MUKS-owi, poczynając od mistrzostw Polski poprzez awans do ekstraklasy, debiut w tej klasie rozgrywkowej, aż w końcu przyszedł czas na reprezentację Polski. Pamiętasz swój debiut w ekstraklasie? - Debiutu nie pamiętam, lecz w mojej pamięci na pewno pozostanie cały tamten sezon. Byłam młodą zawodniczką, a radziłam sobie naprawdę dobrze. Dobra gra zaowocowała transferem do Tęczy Leszno... - Myślę, że to był tylko jeden z kilku powodów. Poza tym chciałam poznać coś nowego. W MUKS-ie byłam już od kilku lat, a zależało mi, by spróbować swoich sił w innym miejscu. Udało się, gdyż zgłosiła się po mnie Tęcza Leszno. Po dwóch latach gry w Lesznie wróciłaś do Poznania, tym razem do INEI AZS. - Chciałam wrócić do Poznania, a dostałam propozycję od INEI AZS, która mi odpowiadała. Po rozmowach z trenerem Szewczykiem zdecydowałam się tam grać. Byłam pewna, że mogę pomóc temu zespołowi. Do Poznania chciałam przyjechać przede wszystkim, by zacząć studia. W Lesznie podjęłam dalszą naukę na studiach dziennych w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej, lecz nie udało mi się ich ukończyć. Dlatego też postanowiłam wrócić do Poznania, by tutaj rozpocząć studia, a że w tym czasie tylko INEA AZS grała w ekstraklasie, stąd decyzja o podpisaniu z nią kontraktu. Jaki kierunek studiów wybrałaś? - Zarządzanie na UAM-ie, są to studia zaoczne. W takim razie przez najbliższy czas nie wyjedziesz z Poznania. - Raczej nie, gdyż studia są dla mnie naprawdę ważne i chciałabym je ukończyć. Ostatecznie w tym roku doszło do sentymentalnego powrotu do MUKS-u? - Oczywiście, że powrót był bardzo sentymentalny, tym bardziej, że tak jak już wspominałam wszystkie moje osiągnięcia młodzieżowe zawdzięczam temu zespołowi. Czy przed sezonem miałaś jeszcze inne oferty? - Jak najbardziej, były także inne propozycje. Jednak jak już mówiłam studia są dla mnie bardzo ważne i dlatego chciałam zostać w Poznaniu. Czy miałaś już oferty dotyczące gry zagranicą? - W chwili obecnej nawet o tym nie myślę. Jednak mogę powiedzieć, że jak ukończę naukę to z przyjemnością spróbuję swoich sił zagranicą. Czy pogodzenie studiowania i gry w koszykówkę stanowi dla ciebie problem? - Będąc w Lesznie i zaczynając studia dzienne oraz poważną koszykówkę nie byłam w stanie tego pogodzić. Musiałyśmy trenować dwa razy dziennie a nie mogłam opuszczać żadnych treningów, stąd też był to dla mnie kłopot. Jednak obecnie, będąc na UAM-ie na studiach zaocznych jest łatwiej i na razie mam zaliczony pierwszy rok. Trzecie miejsce na Mistrzostwach Europy U-16 w Poznaniu w 2005 roku to największy jak dotąd sukces w twojej karierze? - Zdecydowanie tak. Zdobycie brązowego medalu na tej imprezie było dla nas ogromnym sukcesem, zaś dla mnie była to moja pierwsza kadra. Na pewno nie zapomnę tego do końca życia. Jak wspominasz ten turniej od strony pozasportowej? - Wszystko było doskonale zorganizowane a Poznań zdecydowanie podołał temu zadaniu. Dzięki całej kadrze trenerskiej w drużynie panowała wspaniała atmosfera. Poza treningami robiłyśmy i chodziłyśmy wszędzie razem, wszystkie wyjścia były organizowane wspólnie. Dwa lata później na Mistrzostwach Europy U-18 w Serbii niewiele zabrakło do kolejnego medalu. - Niestety, czwarte miejsce było naszą porażką. W meczu półfinałowym z Hiszpanią stale prowadziłyśmy i tak naprawdę dopiero w końcówce poległyśmy. W meczu o brąz z Rosją było podobnie. Prowadziłyśmy przez większość spotkania, by w ostatnich pięciu minutach przegrać. W tym roku z drużyną UAM-u zdobyłaś srebrny medal na Akademickich Mistrzostwach Europy. - Akademickie Mistrzostwa Europy były moim debiutem w zawodach rangi uniwersyteckiej, gdyż wcześniej nie zdobyłam akademickiego mistrzostwa Polski. Wyjazd do Hiszpanii na mistrzostwa był niezapomniany, nie mówiąc już nawet o całej otoczce wokół zawodów, czyli wspaniałej pogodzie i wielu niesamowitych wrażeniach. Miałyśmy tak dobrą drużynę, że mogłyśmy zająć drugie miejsce. Trenerzy pilnowali was w trakcie turnieju, czy pozwalali na wyjścia i zabawę? - Trzeba powiedzieć szczerze, że koszykówka akademicka a zawodowa to są dwie różne sprawy. W młodzieżowych mistrzostwach Europy oprócz wspólnych wyjść na przykład na kręgle nie miałyśmy pozwolenia na zbyt wiele. Natomiast życie akademickie kojarzy się przede wszystkim z imprezami. Miałyśmy dwa wyjścia na imprezę zorganizowane przez organizatorów. Jednak odbywały się one pod warunkiem, że następnego dnia nie musiałyśmy grać żadnego meczu. Kilka tygodni później poleciałaś na drugi koniec świata na uniwersjadę w Chinach. - Jestem wdzięczna trenerowi Maciejewskiego, że dostałam się do kadry na uniwersjadę. Wyjazd był nieprawdopodobny. Gdyby nie koszykówka nigdy w życiu nie pojechałabym do Chin. Niestety pod względem sportowym była to wielka porażka. Jednak biorąc pod uwagę aspekty pozasportowe, turystyczne i kulturowe było to niesamowite przeżycie. W trakcie dni wolnych najpierw pozwiedzałyśmy wioskę olimpijską, która była olbrzymia. Następnie postanowiłyśmy poznać Shenzen. Miałyśmy również wyjazdy, między innymi do Window of the World, czyli Okna na Świat. Jest to park, w którym są miniaturowe zabytki ze wszystkich stron świata. Chińczycy nie muszą wyjeżdżać za granicę, gdyż mają to u siebie. Był też organizowany wyjazd do Hongkongu, więc mogłyśmy poznać trochę tamtego świata. Czułaś atmosferę prawdziwej olimpiady? - Na pewno podczas uroczystości rozpoczęcia i zakończenia. Chińczycy są perfekcjonistami w przypadku organizacji takich wydarzeń. Myślę, że równie dobrze mogłaby to być uroczystość przebiegająca w trakcie prawdziwej olimpiady. Czy w trakcie tej imprezy pojawiły się myśli, że warto byłoby to przeżyć jeszcze raz, tylko że w składzie seniorskiej reprezentacji Polski? - Oczywiście, że tak. Bardzo chciałabym coś takiego przeżyć, aczkolwiek wiem, że do tego jest jeszcze daleka droga. Jednak mimo wszystko bardzo ciężko trenuję by przeskoczyć tę wysoko zawieszoną poprzeczkę. Dwa lata temu powiedziałaś, że nigdy nie zrobisz pysznego dania, gdyż nie potrafisz gotować. Podtrzymujesz swoją opinię? - Szczerze mówiąc, gdy mieszkałam w Lesznie w ogóle nie gotowałam, gdyż nie umiałam, a poza tym nie miałam chęci. Dopiero po przeprowadzce do Poznania, gdy zamieszkałam sama zaczęłam próbować swoich sił. Czasem wyszło lepiej a czasem gorzej, jednak myślę, że teraz nie powiedziałabym już tego. W takim razie może raz na jakiś czas warto pójść na kolację do restauracji, na przykład z Jamesem Bluntem. - Bardzo lubię jego piosenki i kolacja przy świecach z jego muzyką w tle byłaby kuszącą propozycją. W ostatnim czasie w środowisku sportowym w Polsce rozgorzała dyskusja na temat braku godła na strojach piłkarskiej reprezentacji Polski. Miałaś okazję grać z orzełkiem na piersi, więc jaka jest twoja opinia na ten temat? - Muszę szczerze powiedzieć, iż również na naszych strojach godło nie zawsze występowało. Gra z orzełkiem na piersi jest wspaniałym uczuciem, dlatego też uważam, że jest to bardzo złe posunięcie. Każdy sportowiec, który reprezentuje swój kraj, jest dumny z tego, że może występować z orłem na piersi. Czy w najbliższym czasie potwierdzisz opinie sprzed trzech lat i wybijesz się na wyższy poziom gry w koszykówkę? - Bardzo chciałabym, aby tak się stało i oby nadal mówiono o mnie w pozytywnym świetle. Zależy mi na tym, by pokazać, że jestem wartościową zawodniczką i mam jeszcze dużo do powiedzenia w tej kwestii.