,

Lista aktualności

Miodrag Gajic: Jak trenujesz, tak i grasz

- Nigdy nie wyróżniam żadnego zawodnika. Doceniam ich zaangażowanie i podejście. Moje zawodniczki pokazały wyjątkowy charakter w trakcie sezonu grając przeciwko drużynom naszpikowanym gwiazdami z USA i Polski. Motto "jak trenujesz, tak i grasz" okazało się prawdziwym. Wszystkie koszykarki zrobiły postęp w swojej grze - mówi Miodrag Gajic, szkoleniowiec Widzewa Łódź.

,

Za nami pierwszy w historii sezon Widzewa w ekstraklasie. Mało kto spodziewał się utrzymania, a skończyło się na 9. miejscu. Ocenia Pan ten sezon za udany? - Tak, oczywiście, że był udany. Chcę szczególnie podziękować każdemu w zarządzie poczynając od Pana Prezesa Ryszarda Andrzejczaka, który mi pomógł w osiągnięciu tego celu. Także podziękowania należą się zawodniczkom, które wykonały wyjątkowo ciężką pracę żebyśmy znaleźli się na bezpiecznym miejscu. Faktycznie mało kto w nas wierzył, ale my wierzyliśmy w siebie i w nasze możliwości. Zabrakło nam trochę zdrowia - kontuzje stanęły na drodze do miejsca w play-off. To ewenement, bo w składzie Widzewa wystąpiły tylko Polki. Zespół pokazał że w ten sposób z powodzeniem można walczyć o punkty w lidze. - Jak powiedziałem - ja spróbowałem wpłynąć na zawodniczki żeby każdego dnia stawały się lepsze i żeby ciężko pracowały. I to się udało. Na początku obozu rozpatrywane były oferty kilku ciekawych zagranicznych zawodniczek, ale klub ostatecznie się nimi nie wzmocnił, bo fundusze były za małe. Zagraliśmy więc w krajowym składzie, który też pokazał, że umie grać w koszykówkę. I dlatego mnie ten sukces bardzo cieszy. Początek sezonu był dla Widzewa bardzo udany - kilka ważnych zwycięstw, między innymi sensacyjne z mistrzem Polski Lotosem Gdynia. Rywale trochę lekceważyli jeszcze wtedy absolutnego beniaminka ekstraklasy jakim był Widzew? - Zaskoczyliśmy wszystkich dobrą grą na wszystkich pozycjach, a szczególnie wysokie zawodniczki odegrały główną rolę. To okazało się dosyć skuteczne. Nagłe dwie kontuzje wytrąciły nas z rytmu, zabrakło nam Kotonowicz i Jaroszewicz. Musieliśmy zmienić taktykę i zacząć od początku budować grę i sam zespół. Później dołączyła do nas Kopczyk, której było potrzeba trochę czasu do adaptacji. Jakby Pan ocenił ekipę, na którą Pan natrafił w Łodzi? Jakby Pan scharakteryzował zawodniczki? - Nigdy nie wyróżniam żadnego zawodnika. Doceniam ich zaangażowanie i podejście. Moje zawodniczki pokazały wyjątkowy charakter w trakcie sezonu grając przeciwko drużynom naszpikowanym gwiazdami z USA i Polski. Motto "jak trenujesz, tak i grasz" okazało się prawdziwym. Wszystkie koszykarki zrobiły postęp w swojej grze. Dobrze dogadywał się Pan z koszykarkami? - Myślę, że komunikacja była wyjątkowo dobra. Tolerancja oczywiście na pierwszym miejscu, respect. Chyba zgodzi się Pan, że najrówniej grającą koszykarką w tym sezonie była Katarzyna Kenig? - To pytanie nie jest do mnie. Myślę, że to sprawa dziennikarzy, którzy poprowadzą ankiety na ten temat. Ja wszystkie doceniam jednakowo. A dla mnie każda dużo wniosła w każdy wygrany mecz. Nie można zapomnieć o reszcie zawodniczek, które wkładały duży wysiłek we wszystkie spotkania. Też nie można zapomnieć o tych, które były kontuzjowane. Niestety ten sezon był dla Widzewa wyjątkowo pechowy, bo chyba nie było okresu, w którym mógł Pan skorzystać z usług wszystkich swoich zawodniczek. Ciągle któraś była kontuzjowana. - Pechu nie było końca. Po kilku kolejkach zdarzyły się kontuzje i w zespole grały dwie mniej zawodniczki. Potem kolejne chorowały i na końcu w play-out nie mogła grać Asia Górzyńska i Lidka Kopczyk (ze względu na kontuzję nóg). Wyjątkowego pecha miała Asia Górzyńska. To odbiło się na formie zespołu. Z Wisłą na przykład zagraliśmy bez trzech wysokich koszykarek, które na co dzień wychodza w pierwszych piątkach. Co mogło być przyczyną tak wielu kontuzji? - Przyczyn trzeba szukać w ciężkiej pracy. W pewnym okresie graliśmy w cyklu środa-sobota, a mieliśmy niewiele zawodniczek do treningu. Wszytko to mogło mieć negatywny wpływ na formę zespołu. Jak ocenia Pan system rozgrywek w ubiegłym sezonie? Gra meczów co 3 dni i później kilkunastodniowe przerwy chyba niezbyt dobrze wpływają na zespół? - Nie mam nic przeciwko graniu środa-sobota, ale w kobiecej koszykówce musi być przerwa co najmniej 30 dni w połowie rozgrywek. A w tej chwili gramy środa-sobota, a potem co tydzień, a czasem co dwa - jak to było przed meczem z Gorzowem. To wybija drużynę z rytmu. Play-offy były bardzo blisko. Czego zabrakło? I czy zespół wykorzystał swój potencjał, czy stać go było na więcej? - Trochę zabrakło, a to - jak powiedzałem - zapoczątkowała plaga chorób w momencie, kiedy decydowało się kto bedzie grał w pierwszej ósemce. My mieliśmy najwięcej problemów tego typu. Poza tym wszystkie drużyny zmieniały skład, a my graliśmy w tym samym i na dodatek niekompletnym. Niestety rysę na całym bardzo dobrym sezonie pozostawiają ostatnie mecze w fazie play-out. Czy zabrakło już motywacji do wygrywania spotkań po wywalczeniu głównego celu jakim było utrzymanie? - Faktycznie tak wyglądało pod koniec sezonu. Pierwsze dwa mecze bez żadnych problemów zawodniczki wygrały, a potem wyszedł brak trzeciej podkoszowej zawodniczki. Asia Górzyńska od meczu z Odrą w zasadniczej rundzie już więcej nie grała, tylko była w składzie. Na dodatek pierwsze dwa mecze w play-out graliśmy w wysokiej formie i po meczu z Rybnikiem zapewniliśmy utrzymanie, a także i 9. miejsce. Potem nic nam nie groziło i doszło niestety do rozluźnienia. Tak prawdę mówiąc grę w play-out traktuję jako karę. Mieliśmy w końcu w lidze sporo więcej zwycięstw niż ostatni zespół. Gra w play-out w obecnym systemie jest nie do przyjęcia. Powinny w nim uczestniczyć tylko cztery ostatnie zespoły w systemie pucharowym (przegrywający spada z ligi), albo rozegrać między nimi turniej. A tak daje się szansę zespołowi, który przez cały sezon nic nie osiągał, żeby został w lidze. Taki system skrzywdził też INEĘ AZS Poznań, która według mnie prezentowała się bardzo dobrze w tym sezonie. W kontekście niedawno zakończonego EuroBasketu, jaki poziom prezentuje liga polska? - Strategia i taktyka zwykle działają skutecznie jeden albo dwa mecze. Kiedy pomożesz zawodnikowi być lepszym, on tego nigdy nie zapomina. Wszyscy pamiętają trenera, który coś nowego nauczył zawodnika. I że to się sprawdzało w grze. To nie jest zagrywka, to jest coś, co zrobiło zawodnika lepszym indywidualnie. Indywidualny postęp zawodnika możliwy jest tylko poprzez indywidualny trening, a nigdy poprzez taktykę i strategię jak robi wielu trenerów w tym kraju. Jestem świadkiem i codziennie obserwuję marnowanie talentu wielu zawodników i zawodniczek. Przykładem w naszym zespole jest Ola Pawlak - wyjątkowo wszechstronna zawodniczka, która według mnie w tym ostatnim sezonie zrobiła największe postępy. Podobnie jak Kamila Trojanowska.