15.05.2011 09:49, Rozmawiał: Damian Juszczyk
Jerzy Sarna: Ludzie kluczem do sukcesu - cz. II
- Zawsze powtarzamy, że kluczowym "środkiem", który pozwala na osiągnięcie sukcesu są ludzie. Podstawą jest, by nie przedkładać osobistych ambicji ponad dobro wspólne. Sprawdza się to zarówno w sporcie, jak i w biznesie - ocenia wiceprezes firmy CAN-PACK S.A., Jerzy Sarna.
15.05.2011 09:49, Rozmawiał: Damian Juszczyk
Czego oczekiwaliby Państwo po nowych zawodniczkach?
- Ja nie jestem specjalistą od koszykówki, a jedynie kibicem, więc nie chciałbym silić się na jakieś fachowe stwierdzenia. Po to są w klubie trenerzy i generalny menedżer, by patrzeć na zagadnienie od strony specjalistycznej. Ja mogę oceniać to tak, że z jednej strony chcielibyśmy mieć w drużynie zawodniczki, mogące wziąć na siebie ten zwiększony ciężar gry defensywnej - i taką koszykarką wydaje się być Anke De Mondt. Z drugiej - potrzebne są młodsze zawodniczki, które dopiero wchodzą w swój najlepszy okres, a dotychczasowymi osiągnięciami pokazują, że mogą być istotnym wzmocnieniem i można patrzeć na nie w perspektywie dłuższej niż tylko jednego sezonu. Kiedyś takim graczem była Jelena Skerović, która przychodząc do Wisły nie była bardzo znaną zawodniczką, a stała się koszykarką europejskiego formatu. Być może jej śladami pójdzie Ana Dabović.
Państwa współpraca z Wisłą to jeden z niewielu w Polsce przykładów na to, jak w stosunkowo krótkim czasie osiągnąć sukces. Jaka jest Państwa recepta?
- Zawsze powtarzamy, że kluczowym "środkiem", który pozwala na osiągnięcie sukcesu są ludzie. Ludzie, którzy identyfikują się z tym, co robią i nie przedkładają swoich osobistych ambicji ponad dobro, jakim jest drużyna czy firma. Myślę, że ma to zastosowanie zarówno w działalności sportowej, jak i biznesowej. Podstawą jest wyeliminowanie indywidualnych chęci na rzecz wspólnego celu. CAN-PACK S.A. jest tu dobrym przykładem, ponieważ firma rozpoczęła działalność w 1990 roku - nawet jeszcze nie był to CAN-PACK, a jego "poprzednik". Grupa zaczynała funkcjonować z kapitałem rzędu miliona dolarów, a w tej chwili jest to marka licząca się na świecie, należąca do czołówki rankingów w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej - a to wszystko zrobiliśmy właściwie od podstaw. Poza ludźmi, liczą się umiejętności oraz powiązanie pracy i wiedzy po to, by móc skutecznie zarządzać takim organizmem.
Wisła ma już wielką historię. Przed CAN-PACKiem klub wiele razy sięgał po mistrzostwo Polski, więc nie możemy przypisywać sobie wszystkich zasług, ale myślę, że wspólnie potrafiliśmy odnaleźć się w obecnych realiach - nieco innych niż przed laty - także tych ekonomicznych. Dobrze nam się współpracuje i dopóki tak jest, nie powinniśmy się martwić o brak sukcesów.
Za sprawą wiślackich triumfów rośnie apetyt na koszykarskie radości - w tym te na poziomie reprezentacji Polski. Na jaki wynik kadry liczy Pan podczas zbliżających się czerwcowych Mistrzostw Europy?
- Przy szeregu niekorzystnych okoliczności, takich jak kontuzje - szczególnie wysokich zawodniczek - czy braku Agnieszki Bibrzyckiej, nie ma zbyt wielu przesłanek ku temu, by patrzeć na ten turniej z optymizmem. Wydaje mi się, że w tych okolicznościach wyjście z grupy będzie już sukcesem - mimo, iż nie znamy jeszcze czwartego rywala. Hiszpania sprawia wrażenie drużyny poza zasięgiem. Być może z Czarnogórą mamy szanse powalczyć.
W barwach Czarnogóry pojawią się byłe wiślaczki - wspomniana Skerović i... Amerykanka Anna DeForge, a Hiszpanki poprowadzi szkoleniowiec "Białej Gwiazdy", Jose Hernandez. Tym razem jednak będzie Pan trzymał kciuki za "polską" część Wisły Can-Pack Kraków na turniejowych parkietach?
- Zdecydowanie! Nawet kiedy żegnaliśmy się z trenerem po zakończeniu sezonu, powiedziałem, że przyjadę do Katowic zobaczyć jak Polska wygrywa z Hiszpanią. Wierzyć trzeba do samego końca, natomiast patrząc na to bardziej racjonalnie, mamy niewiele atutów w porównaniu z naszymi najpoważniejszymi przeciwnikami. Chociaż oczywiście tutaj liczy się jeszcze nastawienie psychiczne i to, czy uda się stworzyć prawdziwą drużynę, więc tych czynników mogących wpłynąć na wynik jest wiele. Chciałbym być optymistą i wierzę, że coś tam "uszczkniemy"...