,

Lista aktualności

Prezes Lidera: To jest inny świat

- Nieustannie chcemy się rozwijać, aby PLKK zagościła w Pruszkowie na dobre. Jako beniaminek pierwszy sezon w ekstraklasie traktujemy jako przetarcie. Głównie chcemy się utrzymać, ale mam nadzieję, że nie tylko. Miejsce w play-off jest realne i jesteśmy w stanie o nie powalczyć - mówi prezes Blach Pruszyński Lider Pruszków, Paweł Kędzierski.

,

Blachy Pruszyński Lider Pruszków z trzema zwycięstwami w ośmiu meczach zajmują dziewiąte miejsce w tabeli. Tak miał wyglądać początek sezonu w wykonaniu beniaminka Ford Germanz Ekstraklasy, czy też czuje pan pewien niedosyt? - Absolutnie nie. Co prawda nie udało nam się sprawić żadnej niespodzianki, jaką byłoby pokonanie wyżej notowanego zespołu, ale to co mieliśmy wygrać, wygraliśmy. Z Lotosem Gdynia, CCC Polkowice i Odrą Brzeg graliśmy dobre mecze, nie wyszło nam jednak w końcówce. Zabrakło doświadczenia oraz przysłowiowej zimnej krwi. Zwalanie wszystkiego na doświadczenie nie jest swego rodzaju wybiegiem? Wiekowo Lider nie ma przecież najmłodszego składu w lidze. - Proszę jednak zwrócić uwagę na naszą kadrę. Większość Polek debiutuje dopiero w ekstraklasie, bądź wraca do niej po przerwie. Większego doświadczenia w grze w Europie nie ma także Tracy Gahan, która w ostatnich latach grała w Australii. Z zespołami z czołówki zespół starał się walczyć. Mecze były dramatyczne, przyjemne dla oka, ale zabrakło w nich jednego - zwycięstw. W dużej mierze przez brak doświadczenia. Niedługo upłyną trzy miesiące od kiedy został pan prezesem klubu. Ciężko było się odnaleźć w nowej roli? - Cały czas byłem z zespołem, jako kibic, sponsor, wiceprezes. Teraz doszło mi po prostu więcej obowiązków. Na pewno w żaden sposób nie można porównywać ekstraklasy z pierwszą ligą. To jest inny świat, inne wymagania, inne wymogi. Ciężko pracujemy, aby nieustannie iść do przodu i radzić sobie w nowej rzeczywistości. Z tego wynika, że wszyscy w klubie uczą się ekstraklasy. Nie tylko na parkiecie, ale również organizacyjnie. - I będziemy się uczyć tej ligi jeszcze jakiś czas, bo przeskok jest niesamowity. Nieważne czy jest się beniaminkiem, czy też zespołem grającym w ekstraklasie od lat, są pewne wymogi w PLKK i należy je spełniać. W swoich rozwiązaniach staramy się dążyć do najlepszych, dlatego na wszystko potrzeba czasu. Podpatrujecie zatem rozwiązania z innych zespołów ekstraklasy? - Razem z kierownikiem obserwowaliśmy organizację spotkań PLKK już w poprzednim sezonie. Jeździliśmy po różnych miastach ekstraklasy i staraliśmy się wszystko analizować. Na przykładzie własnych obserwacji mogę powiedzieć, że idziemy w dobrym kierunku. Koszykarska ekstraklasa w wydaniu kobiet powróciła do Pruszkowa po blisko 26 latach przerwy. Ciężko mówić o planach, zwłaszcza gdy zespół nie jest pewny ligowego bytu, ale czy Paweł Kędzierski myślami wybiega już w dalszą przyszłość. - Nieustannie chcemy się rozwijać, aby PLKK zagościła w Pruszkowie na dobre. Jako beniaminek pierwszy sezon w ekstraklasie traktujemy jako przetarcie. Głównie chcemy się utrzymać, ale mam nadzieję, że nie tylko. Miejsce w play-off jest realne i jesteśmy w stanie o nie powalczyć. Cały czas szukamy partnerów do współpracy. Nie oszukujmy się, w sporcie gdy są finanse, są i wyniki. Organizacyjnie cały czas zmierzamy w lepszym kierunku. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z zumi.pl, który należy do grupy Onet.pl. Olbrzymia firma z dużym potencjałem. Na czym ta współpraca miałaby polegać? - Dopóki nie podpiszemy konkretnej umowy nie chciałby ujawniać szczegółów. Dopinamy już szczegóły, dlatego w najbliższej przyszłości będę mógł powiedzieć coś więcej. Lider to jedyny zespół z Mazowsza w kobiecej ekstraklasie. W związku z tym ma pan jakieś plany na promocję tej drużyny w regionie? - Poświęcamy na to bardzo dużo sił i zapału. Chcemy promować ten sport w regionie, mamy nadzieję, że coraz więcej osób będzie przychodziło na nasze spotkania. Aby tak się stało muszą być jednak wyniki. Kibic lubi oglądać mecze wygrane, niezależnie od tego czy jest to ekstraklasa, czy pierwsza liga. Jeżeli drużyna wygrywa w ślad za tym idzie zainteresowanie ludzi, jeśli przegrywa zaczyna ich ubywać. A co z młodzieżą? PTS Lider nie ma bezpośredniego zaplecza, ani umowy patronackiej z innym klubem. - Myślimy o tym, aby na bazie ekstraklasy zachęcać młodzież do trenowania koszykówki w wydaniu żeńskim. Rozmawiamy w tej sprawie z Urzędem Miasta i pruszkowskim starostwem, ale są to dość odległe plany. Na pewno nie w tym sezonie, może od przyszłego roku szkolnego. Najpierw musimy wszystko wprowadzić na właściwy tor w ekstraklasie, a dopiero potem myśleć dalej. W osiąganiu lepszych wyników miała zespołowi pomóc Włoszka Valentia Fabbri, która w Pruszkowie pojawiła się już w połowie października, ale zadebiutowała w PLKK dopiero w listopadzie. Dlaczego upłynęło tak dużo czasu? - Czekaliśmy na list czystości od włoskiej federacji. Klub złożył komplet dokumentów zaraz po jej przyjeździe do Polski, zaś od tego momentu sprawą zajmował się Wydział Gier i Dyscypliny, który musiał dopiąć wszystkie formalności z Włochami. Sami nie byliśmy zadowoleni z takiego rozwoju wypadków. Sprawa miała trwać góra siedem dni, a przeciągnęła się do ponad dwóch i pół tygodnia. Ciężej oglądać mecz z perspektywy kibica, czy prezesa klubu? - Pewnie, że jako prezes. Ciąży nade mną presja. Jako prezes odpowiadam za wynik przed sponsorami oraz osobami zainteresowanymi koszykówką. Jestem człowiekiem, który nie lubi minimalizmu i cały czas chcę iść do przodu. Mam nadzieję, że pokazujemy to poprzez organizację spotkań, zwłaszcza inauguracyjnego meczu z Lotosem Gdynia. W sporcie, nie tak jak w biznesie, nie można jednak wszystkiego zaplanować. Wszystko weryfikuje parkiet. Raz się wygrywa, raz przegrywa. Oby częściej to pierwsze.