,

Lista aktualności

Jacek Rybczyński: Czołowa ósemka

- Śledziłem wyniki w PLKK w poprzednim sezonie. 10-11 zwycięstw dawało wówczas 6-7 miejsce w tabeli. Patrząc na skład, który udało się nam zakontraktować oraz na stan przygotowań innych drużyn, myślę, że czołowa ósemka jest w naszym zasięgu - mówi Jacek Rybczyński, szkoleniowiec Lidera Pruszków.

,

Po 26 latach Pruszków ponownie ma kobiecy zespół w ekstraklasie. Długo trwało świętowanie historycznego awansu? - Już dzień po ostatnim meczu w pierwszej lidze organizacyjnie zaczęliśmy przygotowywać się do gry w PLKK. Czasu na świętowanie nie było więc dużo. Zbudowana z myślą o awansie drużyna od samego początku nadawała ton pierwszoligowej rywalizacji. Kiedy poczuł Pan, że nikt nie odbierze Liderowi awansu? - W sporcie niczego nie można być pewnym na 100%, ale ten skład, który udało nam się skompletować w Pruszkowie, gwarantował walkę o najwyższe cele. Dlatego w trakcie rozgrywek zaczęliśmy snuć wizję na następny sezon. Prowadziliśmy rozmowy z potencjalnymi sponsorami, szukaliśmy zawodniczek, które ewentualnie zgodziłyby się na grę w Liderze. Ekstraklasa to olbrzymie przedsięwzięcie i nie można się do niego przygotować w kilka tygodni. Nad zespołem ciążyła jednak olbrzymia presja. Na spotkania z Liderem, jako głównym faworytem do gry w PLKK, pozostałe zespoły przygotowywały się w sposób szczególny. - Rzeczywiście byliśmy podstawieni pod ścianą. Gdzie jak gdzie, ale w sporcie hasło bij mistrza obowiązuje na każdym kroku. Ważny był więc odpowiedni dobór składu. Na każdej pozycji miałem do swojej dyspozycji dwie, trzy równorzędne zawodniczki, dzięki czemu w przypadku choroby, czy kontuzji jakieś z koszykarek nie tworzyły nam się luki w składzie. Trenerzy rywalek takiego komfortu pracy już nie mieli. Klub podpisał umowy z siedmioma koszykarkami występującymi w Pruszkowie w poprzednim sezonie, czyli: Magdą Balicką, Magdą Bibrzycką, Katarzyną Ćwiklińską, Lidią Kopczyk, Anną Kuncewicz, Mirelą Pułtorak i Katarzyną Salską. W związku z promocją do ekstraklasy nie ma więc dużej rewolucji w składzie. - Trzeba szanować ludzi. Jeśli zespół wywalczył awans to znaczna część koszykarek powinna otrzymać szansę na grę w wyższej lidze. Oczywiście życie pokaże czy te zawodniczki będą wyróżniać się w ekstraklasie, czy też stanowić uzupełnienie składu. Wszystko zależy od ich pracy w okresie przygotowawczym. Chciałem żeby w moim zespole grało jak najwięcej Polek. Bez żadnych wzmocnień mielibyśmy jednak problemy z utrzymanie się w lidze. Z Polek do Pruszkowa przeszła jednak tylko Joanna Górzyńska-Szymczak z Finepharmu AZS Kolegium Karkonoskie Jelenia Góra. Nowymi twarzami PTS Lidera będą jeszcze najskuteczniejsza zawodniczka minionego sezonu PLKK Ashley Shields, czołowa koszykarka australijskiej WNBL Tracy Gahan, grająca przed dwoma laty w Polsce Latoya Bond oraz Ukriainka Lada Kovalenko (ostatnio ŁKS Siemens AGD Łódź). - Wolałbym dokupić trzy Polki na pozycje rozgrywającej, rzucającego obrońcy i silnej skrzydłowej, ale niestety naszych dziewczyn grających z powodzeniem w ekstraklasie jest niewiele. Walka czołowych klubów o wyróżniające się Polki sprawiła, że są one droższe od Amerykanek. Nas w tym momencie nie stać na takie wydatki. Przez cały mecz w PLKK na boisku muszą przebywać dwie Polki, tymczasem większość zawodniczek z nad Wisły w Liderze ma za sobą co najwyżej epizody w najwyższej klasie rozgrywek. Nie boi się Pan, że na początku trudno będzie im się przystosować do gry w ekstraklasie? - Też o tym myślałem, ale wierzę, że dobra praca w okresie przygotowawczym oraz zgranie z poprzedniego sezonu zaprocentują. Od początku sierpnia z drużyną będą przygotowywać się doświadczona Górzyńska oraz mająca za sobą trzy lata gry w ekstraklasie Kovalenko. Po kilku pierwszych treningach dołączą do nas dziewczyny z Ameryki. Młodsze zawodniczki będą mogły więc się sporo nauczyć. Jak ma wyglądać nasza reprezentacja, kiedy w lidze nie będą grały Polki. Ja im stworze warunki do gry. Teraz wszystko zależy już tylko od nich. Pracuje Pan w Liderze od dwóch lat, ale po raz pierwszy samodzielnie przygotowywał pan zespół do sezonu dopiero przed rokiem. Teraz w roli trenera zadebiutuje Pan w ekstraklasie. Są w związku z tym jakieś obawy? - Zaliczam się do ludzi, którzy dochodzili do wszystkiego małymi krokami. Jako zawodnik w seniorskiej koszykówce stawiałem swoje pierwsze kroki w drugiej lidze, później była gra w pierwszej, a następnie dopiero w ekstraklasie. Jako trener już po roku pracy z zespołem kobiecym awansowałem do PLKK. Nie ukrywam, że w związku z tym mam pewne obawy. Wszystko to poszło zbyt szybko. Lubię wyzwania, ale w moim życiu nigdy nic nie działo się tak szybko. Cały czas muszę się jeszcze sporo uczyć. Jaki więc będzie styl gry zespołu prowadzonego przez Jacka Rybczyńskiego? - Przez blisko 20 lat byłem zawodowym koszykarzem słynącym z agresywnej obrony i waleczności. Chciałbym, aby styl gry prowadzonego przeze mnie zespołu był również podobny. Oprócz nieustępliwej obrony naszym atutem powinien być szybki atak, dlatego podczas okresu przygotowawczego dużo czasu poświęcimy temu elementowi gry. Poza tym dziewczyny muszą zostawić serce na boisku. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Wspomniał Pan o tym, że ekstraklasa jest olbrzymim przedsięwzięciem a Liderowi jako beniaminkowi może być na początku bardzo ciężko. Jakie realne cele stawia Pan przed zespołem w nadchodzącym sezonie? - Śledziłem wyniki w PLKK w poprzednim sezonie. 10-11 zwycięstw dawało wówczas 6-7 miejsce w tabeli. Patrząc na skład, który udało się nam zakontraktować oraz na stan przygotowań innych drużyn, myślę, że czołowa ósemka jest w naszym zasięgu.