19.11.2008 10:43, Rozmawiał: Konrad Kaptur
Krzysztof Korsak: Chcemy być najlepsi w Polsce
- Czas płynie wyjątkowo szybko. Gdy człowiek uświadomi sobie, że to już 25 lat to doprawdy trudno uwierzyć. Dla mnie i wielu innych osób zaangażowanych od dawna w tworzenie i rozwijanie tego klubu to były przede wszystkim lata intensywnej pracy - mówi przed obchodami 25-lecia klubu MKS Orzeł Polkowice prezes Krzysztof Korsak.
19.11.2008 10:43, Rozmawiał: Konrad Kaptur
MKS Orzeł Polkowice kończy ćwierć wieku. To kawał czasu. Jakie były te wszystkie lata?
- Czas płynie wyjątkowo szybko. Gdy człowiek uświadomi sobie, że to już 25 lat to doprawdy trudno uwierzyć. Dla mnie i wielu innych osób zaangażowanych od dawna w tworzenie i rozwijanie tego klubu to były przede wszystkim lata intensywnej pracy. Większość ludzi, którzy tworzyli MKS Orzeł do dziś mieszka w Polkowicach i do dziś aktywnie w klubowym życiu uczestniczy. To bardzo ważne, bo wszyscy ci ludzie przyczynili się do tego, że nasz Orzeł jest dziś w miejscu, o którym kiedyś mogliśmy jedynie pomarzyć. Te 25 lat to przede wszystkim czas dobrej współpracy z naszymi partnerami. Mam tutaj na myśli głównie sponsorów, bez których nie moglibyśmy dziś rozmawiać. To dzięki gminie Polkowice oraz firmie NG 2 Dariusza Miłka mamy zapewnione środki na spokojne funkcjonowanie i rozwój.
Przed laty Orzeł był malutkim klubikiem zrzeszającym ludzi amatorsko uprawiających sport. Dziś to sprawnie funkcjonująca machina. Spodziewał się pan, że to się tak potoczy?
- Orzeł powstawał po to, aby młodzież z Polkowic nie musiała wyjeżdżać do Lubina na treningi. Pierwszą sekcją działającą w jego ramach była sekcja lekkoatletyczna. Udało nam się osiągnąć założony cel. Młodzi ludzie mieli stworzone warunki do tego, by rozwijać swoje talenty na miejscu, w Polkowicach. Sukcesy takich osób jak Dorota Kołodziejczak, czy Sławek Marszałek świadczą o tym, że lekkaatletyka miała się w Polkowicach dobrze. Potem powstawały kolejne sekcje – piłka ręczna, siatkowa, triathlon, pływanie, no i oczywiście koszykówka, na którą przed laty postawiliśmy i myślę, że się nie myliliśmy, bo sukcesy, które odnosimy na różnych szczeblach rozgrywek świadczą, ze była to decyzja słuszna. Pragnę jednak podkreślić, że te sukcesy to kontynuacja, pracy, którą rozpoczęliśmy przed laty.
Na mapie ekstraklasowych klubów CCC Polkowice zajmuje miejsce szczególne. Pozostałe zespoły to raczej kluby z miast o większej ilości mieszańców. Jak wyjaśnić fenomen popularności żeńskiego basketu w Polkowicach?
- Myślę, że ta popularność to wypadkowa wielu czynników. Przede wszystkim ludzie zaangażowani w pracę szkoleniową w klubie zostawili i nadal zostawiają tutaj swoje serca. To dzięki nim nadal, pomimo, a może dzięki upływowi tak wielu lat nadal panuje u nas atmosfera zbliżona do rodzinnej. Poza tym, nie do przecenienia jest rola rodziców tych wszystkich dziewcząt, które ćwiczą w licznych grupach młodzieżowych naszego klubu. Ich zaangażowanie jest wręcz wzorcowe. Nasze sukcesy nie byłyby możliwe bez wspaniałych kibiców, których w Polkowicach mamy wyjątkowych. To oni tworzą klimat wokół zespołu, to oni wypełniają hale na meczach. Fakt, że są z nami świadczy, że dobrze wykonujemy naszą pracę. Muszę jednak podkreślić, że to wszystko nie byłoby możliwe bez sponsorów i pieniędzy, którymi oni nas wspierają. Bo we współczesnym sporcie bez pieniędzy nie zrobi się nic.
Mówiąc o sponsorach trzeba wspomnieć pana Dariusza Miłka, który od dziesięciu lat wykłada pieniądze na klub. To jest swoisty ewenement, bo w polskich warunkach trudno znaleźć prywatnego sponsora, który tak długo trwałby przy jednym klubie...
- Rzeczywiście. Dziesięć lat to kawał czasu. Rola pana Miłka jest nie do przecenienia. Bez niego nasz klub z pewnością nie rozwijałby się w takim tempie, nie osiągałby tak wspaniałych wyników. Przez te wszystkie lata pan Miłek wspierał nas i oby trwał przy naszym klubie jak najdłużej. Gdyby takich ludzi jak on było w sporcie więcej byłby on w zupełnie innym miejscu. My ze swojej strony staramy się odwdzięczać naszemu sponsorowi najlepiej jak potrafimy – organizując profesjonalne widowiska sportowe i odnosząc sukcesy na arenach sportowych.
Gdyby miał pan wskazać ten jeden jedyny, najważniejszy moment z tych 25 lat historii klubu to, co by to było?
- Tych chwil zapadających w pamięć było sporo – sukcesy grup młodzieżowych, Puchar Polski. Nie mam jednak wątpliwości, że ta najważniejsza zdarzyła się 30 kwietnia 2007 roku, kiedy po raz drugi zdobyliśmy brązowy medal mistrzostw Polski. Ten drugi medal był wyjątkowy, bo wywalczyliśmy go w naszej hali, w obecności naszych wspaniałych kibiców i sponsorów. To, co działo się wówczas w Polkowicach to było wydarzenie z gatunku tych, które zapadają w pamięć na zawsze. Takie chwile są warte największych poświęceń. Oby było ich jak najwięcej. Mam nadzieję, że tak będzie.
25 lat za nami. W jakich barwach widzi pan przyszłość klubu?
- W kolorowych. Podstawowe zadanie na dziś to utrzymać pozycję, którą udało nam się wypracować. Jesteśmy uznaną marką na rynku żeńskiej koszykówki. Rozbudowaliśmy zaplecze socjalno-bytowe, mamy wspaniałe warunki. Myślę, że udało nam się osiągnąć wiele, ale musimy pamiętać, że nie można spoczywać na laurach. Trzeba sobie wyznaczać nowe cele. I my taki cel mamy. Chcemy być najlepszym zespołem w Polsce. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwe. Mam jednak nadzieję, że kiedyś się uda. Przed laty marzyliśmy o medalu. Dziś mamy dwa i wierzę, że na tym nie koniec naszych sukcesów.
Miejsce, które zespół zajmuje w tabeli ekstraklasy satysfakcjonuje pana?
- Oczywiście chciałoby się być jak najwyżej w tabeli, ale myślę, że czwarta pozycja, którą obecnie zajmujemy to jest wynik bardzo dobry. Biorąc pod uwagę wielkość budżetu, którym dysponujemy plasujemy się na poziomie miejsc 6-8. Mamy jednak wspaniałego trenera, który potrafi wykrzesać z zespołu to, czego jego poprzednicy nie potrafili. Drużyna gra efektownie, skutecznie, szybko, a najważniejsze, że walczy do ostatniej syreny o każdą piłkę. Takiego zaangażowania wcześniej nie było w Polkowicach i to jest nasze największe osiągnięcie nowego szkoleniowca. Zawsze chciałem, by dziewczyny zostawiały na parkiecie serce i zdrowie. Teraz tak jest i bardzo się z tego cieszę.