,

Lista aktualności

Ewelina Kobryn: Pierwszy sukces w niedzielę

Etatowa reprezentantka Polski imponowała formą w meczach przedsezonowych. W niedziele będzie siać popłoch pod koszem swoich niedawnych koleżanek z Lotosu. O meczu o Superpuchar Polski, blamażu kadry i nadziejach na Final Four Euroligi rozmawiamy z wiślaczką Eweliną Kobryn.

,

Wasza koleżanka Natalia Trafimava przyjechała do Krakowa w szampańskim nastroju. Przed paroma dniami zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy. Wróciły wspomnienia o tych fatalnych eliminacjach? - Po głowie krąży mi taka myśl, że gdybyśmy awansowały na te mistrzostwa, to mogłybyśmy je zakończyć tak jak reprezentacja Białorusi. Ale nie ma co gdybać, wiemy gdzie się znalazłyśmy po tych mistrzostwach. Jest wielkie rozczarowanie, będziemy walczyć o kwalifikacje w przyszłym roku. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy kibiców w kolejnych latach. Uciekła szansa wyjazdu na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie… - Tak. Nie chodziło nam tylko o wywalczenie medalu, ale i możliwość gry o igrzyska. Szansa przepadła. Wiele strat te mistrzostwa nam przyniosły. Zostawmy już te złe wspomnienia. Wróciła Pani do Krakowa na przygotowania z Wisłą Can-Pack do nowego sezonu. Jak je Pani ocenia? - Jestem bardzo zadowolona z podejścia trenera Herkta. Wiadomo, że nie jesteśmy jeszcze w optymalnym składzie, dlatego ciężko powiedzieć, czy moja forma jest wysoka czy niska, ale mam nadzieję, że będzie szła w górę i nawet w zestawieniu z amerykańskimi gwiazdami nie będę wyglądała blado. Po powrocie z kadry wyszły błędy w przygotowaniu fizycznym kadrowiczek. Udało się już dogonić koleżanki, które w Krakowie trenowały od sierpnia? - Pracujemy nad tym. Mamy treningi ze sport-testerami, dużo biegamy. To wszystko wymaga pracy. Mam nadzieje, że przyniesie ona rezultaty i okazały cel w lidze i Eurolidze. Nie chce wracać do reprezentacji. Nie chce wspominać tych chwil. Przykro jest, gdy kadra Polski z takim składem nie awansuje do mistrzostw Europy. To jest blamaż. Wszyscy w klubie podkreślają, że Wisła dysponuje większym potencjałem niż w latach ubiegłych. Bardzo duża jest presja na wysokie miejsce w Eurolidze. Według Pani stać Wisłę na ósemkę? - Miejsce w ósemce to minimum stawiane przed nami w tym sezonie. Na pewno cel, który chcemy osiągnąć to Final Four. To ciężkie i mocne wręcz słowa na dzień dzisiejszy, ale mam nadzieje, że nam się uda. Minimum, mam nadzieje, że wykonamy bez większego problemu. Jak Pani ocenia grupowe rywalki? - Wydaje mi się, że wszystkie są w naszym zasięgu. Potrzeba tylko naszej pracy i determinacji. Jeżeli będzie wiara, to z takim potencjałem możemy osiągnąć naprawdę duży sukces. W niedziele liga rozpocznie się od mocnego uderzenia. W Lesznie zagracie o Superpuchar Polski z Lotosem. Pani jako była zawodniczka gdyńskiej drużyny pewnie podpowiada trenerowi jak ograć rywalki? - Trener jeszcze się mnie o nic nie pytał. Zobaczymy czy będzie odprawa przedmeczowa, jeśli będzie to na pewno jakiś wskazówek udzielę. Mam nadzieje, że będą trafne i żadnej gafy nie popełnię. Ostatnie lata spędziła Pani w Gdyni. Mecz z Lotosem będzie dla Pani szczególny? - Nie. Gram dla Wisły i będę walczyła jak najlepiej potrafię. Nie podchodzę do tego spotkania emocjonalnie. To jest po prostu mecz, który trzeba wygrać bez dwóch zdań. Dla was to mecz prestiżowy, o przewagę psychologiczną nad rywalkami? - Tak. W kraju są trzy trofea do zdobycia; Superpuchar, Puchar Polski i mistrzostwo. Zdobycie każdego z nich buduje drużynę i dodaje wiatru w żagle. Mam nadzieje, że pierwszy sukces będzie w niedziele.