,

Lista aktualności

Mirosław Orczyk: Ekstraklasa musi pobudzić środowisko

Nieco ponad miesiąc temu Klub Koszykarski ROW Rybnik znalazł się w rodzinie Ford Germaz Ekstraklasy, tymczasem zdążyliśmy ich już nie raz pochwalić. Dlaczego? W Rybniku wiedzą, co chcą osiągnąć. Mają plany, a co najważniejsze - realizują je. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z trenerem beniaminka ligi - Mirosławem Orczykiem.

,

Gratuluję awansu do Ford Germaz Ekstraklasy. Zdążył się Pan już oswoić z tą myślą? - My oswajaliśmy się z nią przez cały sezon. Dążyliśmy do celu, ciężko pracowaliśmy, byliśmy cierpliwi. Czekaliśmy aż nadejdzie 22 kwiecień i będziemy mogli świętować upragniony, acz zaplanowany awans. Z tym, że świętowanie jest dla kibiców i włodarzy miasta, natomiast dla nas od 23 kwietnia od godziny siódmej rano rozpoczęło się nowe sportowe życie, czyli przejście do nowego poziomu rozgrywek, a co za tym idzie organizacji. Czasu na świętowanie właściwie nie było, ale po spotkaniu z Poznaniem było bardzo przyjemnie, bo to było to, na co wszyscy czekali. Klub ruszył do ofensywy transferowej. Wygląda to naprawdę imponująco. - Przez cały sezon - kiedy przygotowywaliśmy się do awansu - a przynajmniej od pierwszego stycznia uczulałem działaczy naszego klubu i wszystkich darczyńców, że my już na początku roku musimy rozpocząć konkretne rozmowy, żeby jednym torem przebiegała gra o awans do Ford Germaz Ekstraklasy, a drugim przygotowanie organizacyjne do gry w ekstraklasie. Chciałem, byśmy w momencie awansu byli na zaawansowanym etapie organizacyjno-sportowym. Biorąc się za to w maju, byłoby ciężko zorganizować to do początku sezonu. Myślę, że ta droga była poparta wcześniejszymi doświadczeniami. Wracając do Rybnika powiedziałem, że uda się awansować do ekstraklasy w dwa sezony. W pierwszym roku pracowaliśmy nad organizacją, finansami, polityką a na końcu rozliczyliśmy się za wynik. W drugim sezonie to się odwróciło. Na pierwszym miejscu postawiliśmy wynik i to była właściwa droga. Parkiet zweryfikuje to, ale cieszę się, że idzie nam bardzo dobrze na polu organizacyjnym jak i transferowym. Myślę, że to wynika z mapy drogowej, którą sobie założyliśmy i ją realizujemy. Trzeba robić swoje i iść do przodu, oczywiście krok po kroku. Edytę Błaszczak i Magdalenę Skorek znamy świetnie z ligowych parkietów. Proszę powiedzieć, jak wyglądała droga do Rybnika Naomi Kolodny i Hollie Tyler? - Śledziliśmy rynek, prowadziliśmy rozmowy z różnymi agentami i padł wybór na te zawodniczki. Wiemy kogo potrzebujemy i staramy się dopasować graczy działając w określonym budżecie, który pozwala nam na wykonanie pewnych ruchów. Planowane są kolejne wzmocnienia? - Ogłosiliśmy skład pięciu polskich zawodniczek, które mają stanowić trzon Polek. Do tego dojdą może dwie zawodniczki młodszego pokolenia i także dwie perspektywiczne rybniczanki. Dzięki temu będą mogły potrenować z lepszymi. Na pewno myślimy jeszcze o zagranicznych wzmocnieniach. Zobaczymy, jak to wyjdzie, ale beniaminek musi być przygotowany do podjęcia walki w ekstraklasie. My musimy dopasować się do standardów w niej panujących w poprzednim sezonie. Prym wiodły zawodniczki zza granicy. One stanowiły duży potencjał klubów. W każdym klubie była też mocna grupa Polek. My tym torem podążamy i myślę, że będziemy przygotowani zarówno organizacyjnie jak i sportowo. Wtedy będziemy mogli podjąć rywalizację, zdając sobie sprawę, że jesteśmy tylko beniaminkiem ligi. Kiedy obserwowałem niektórych trenerów i zawodniczki zza granicy, miałem wrażenie, że kontakt między nimi jest bardzo słaby. Jak się Pan czuje współpracując z obcokrajowcami? - Powiem szczerze, że będzie to kolejne doświadczenie w mojej karierze, ponieważ nigdy wcześniej nie miałem możliwości, by dowodzić takimi zawodniczkami. W Gdyni byłem trenerem drugiego planu, ale myślę, że wiele doświadczeń zebrałem, patrząc na to z boku. Na pewno są to gracze profesjonalni i wiedzą, o co chodzi. Myślę, że nawiążemy szybko kontakt. Koszykówka jest jedna. Zdaje sobie sprawę, że doświadczenia są inne, ale te zawodniczki grały w Europie i znają mentalność europejskiej koszykówki. Te zawodniczki mają swoje lata gry na parkietach i mam nadzieję, że się dogadamy i będą dla nas dobrze grać. Organizacyjnie KK ROW Rybnik wywołuje bardzo pozytywne odczucia. Zostały stworzone już długofalowe plany, dotyczące rozwoju klubu? - Zawsze patrzę na przedsięwzięcia w kontekście paru lat. Przychodziłem do Gdyni na dwa lata, a zostałem pięć. Tutaj w Rybniku powróciłem na stare śmieci. Zakładałem, że w dwa lata wywalczymy awans. Myślę, że nie ma sensu robienie czegoś na jeden rok, bo wtedy szkoda inwestować. Będziemy sobie zakładać co roku postęp organizacyjny i sportowy i mam nadzieję, że będziemy go realizować. Moje plany stworzone są na dłużej - wtedy działania mają sens. Tutaj jest piramida - od ekstraklasy do szkoły sportowej. Chciałbym ją stworzyć kiedyś w Rybniku. Myślę o regionalnej szkole koszykarskiej dla dziewcząt. Jest SMS Łomianki, to jest niepodważalna idea, natomiast z regionalnej szkoły największe talenty miałby możliwość trafiania do centralnej. Zwykle mówi się od dołu do góry, ale ja myślę, że w tutejszych warunkach sensowna jest odwrócona „piramida”. Ekstraklasa musi pobudzić środowisko, szkolenie młodzieży. Mam nadzieję, że stworzy się moda na koszykówkę damską w Rybniku. Ona była tutaj zawsze, ale trzeba ją dalej rozwinąć. Trzeba stworzyć miejsca dla rozwoju młodzieży, a mając wzorce będzie łatwiej i tak powinniśmy działać. Przedstawił Pan plany, mówił o ciężkiej pracy, ale i na odpoczynek znajdzie się chyba czas. Sezon rozpocznie się dopiero w październiku. - Powiem uczciwie, że mój odpoczynek łączy się z koszykówką. Nie preferuje takiego odpoczynku, by się od niej odłączyć, bo jest to dla mnie sprawa najważniejsza. Na pewno nie będzie inaczej w okresie wypoczynkowym. Dziesięć dni spędziłem u znajomych w Gdyni na finałach FGE. Mogłem oglądać tam również pojedynki Kagera i Prokomu. Mam w planach wyjazd do Turcji na konferencję trenerską, potem być może uda się obejrzeć mistrzostwa świata dziewcząt do 19 lat. Trzeba śledzić nowe tendencje i poszukiwać rozwiązań - nawet na imprezach młodzieżowych można znaleźć inspirację. Muszę się dobrze przygotować także na nadchodzący sezon. Taki jest mój styl życia i właściwie tylko temu się poświęcam. Myślę, że jest to jedyna droga, by budować postęp. Może wykroi się parę dni nad morzem albo gdzieś w Europie na luźny wypoczynek. Tenis ziemny i podróże to są dwie rzeczy, które są moim hobby, więc na to na pewno znajdzie się czas. Widzę, że ma Pan wszystko dokładnie rozplanowane. Zatem pewnie i wizję przygotowań do sezonu. - Czekam aż zostanie uściślony terminarz. Wtedy trzeba będzie przeliczyć tygodnie i dokładnie ustalić. To będzie dla nas nowe doświadczenie. Dzięki temu, że mogłem pracować w Gdyni, zdaję sobie z tego sprawę, jak będą to inne przygotowania. W zeszłym sezonie mogliśmy pracować dziewięć miesięcy na obozie w pełnym składzie, a teraz liczę, że będziemy pracować dziewięć tygodni - a przy tym nie w pełnym składzie. Zaczynając od Edyty Błaszczak, której życzę, by dostała się do kadry uniwersjadowej na finał do Bangkoku, po Amerykanki, które dojadą po 20 września. Wizja jest i będziemy ją realizować. Wiemy, jak to zrobić. Byle było zdrowie! Co będzie celem zespołu w pierwszym sezonie po awansie do FGE? - Nic innego nie pozostaje, jak tylko dobrze się zaprezentować - grać na całego i walczyć do upadłego i mierzyć się ze wszystkimi zespołami. Chcielibyśmy walczyć o ósme czy dziewiąte miejsce zachowując dystans i rozsądek wiedząc jaka jest rola i miejsce beniaminka Jeśli udałoby się uplasować na ósmym, byłby to sukces - 100% realizacja zamierzeń. Jako beniaminek musimy wskazać sobie takie cele oraz budować wiarygodny i solidny wizerunek klubu. Przy tym oczywiście gra dla publiczności. Moim drugim postanowieniem jest, by ściągnąć ludzi na mecze. Chciałbym by wiedzieli, że po drugiej stronie grają mistrzynie świata czy zawodniczki różnych reprezentacji. Życzyłbym sobie, by na mecze przychodziły całe rodziny i delektowały się koszykówką. Liczy się również szacunek wobec rywala. Patrząc na NBA czy WNBA - tam wynik jest wynikiem, ale liczy się klasa przeciwnika i kultura gry. Wiadomo, że w innych klubach grają gwiazdy i trzeba je szanować i doceniać.