Lista aktualności

Brąz jest NASZ!!!

W obecnym blogu nie wypada mi napisać o niczym innym jak o Uniwersjadzie w Bangkoku. Przede wszystkim wielki, historyczny sukces naszej drużyny w koszykówce. Brązowy medal jest idealnym zwieńczeniem pracy jaką włożyłyśmy w treningi i mecze, a nie było łatwo.

Przede wszystkim bardzo krótkie przygotowania w Pruszkowie, które pozwoliły nam jedynie na naukę taktyki i jej realizację. Najwyraźniej mało kto w nas wierzył, bo porównując przygotowania innych zespołów do tych zawodów my wypadałyśmy jak amatorki. Rosja, Australia - również medalistki - już od wielu miesięcy trenowały razem by liczyć się w tym turnieju. My natomiast nie bardzo wiedziałyśmy czego się spodziewać. Jechałyśmy z celem wejścia do ósemki, ale o czymś więcej głośno się nie mówiło. Na pewno jako sportowcy miałyśmy w głowach medal, ale biorąc pod uwagę inne czynniki... wydawało się to nierealne. Podróż do Bangkoku okazała się mordercza a klimat panujący w Tajlandii jeszcze gorszy. Ciągły upał i wilgoć nie pozostawiały na nas „suchej nitki”, a pierwsze treningi i sparingi nie były obiecujące, ponieważ ruszałyśmy się "jak muchy w smole" :) Na szczęście po paru dniach doszłyśmy do siebie i w meczu z Chinkami pokazałyśmy się z dobrej strony, choć szczerze mówiąc napsuły nam trochę krwi celnymi rzutami z dystansu. Spotkanie z Brazylią od początku rozgrywało się pod nasze dyktando. Widziałyśmy je poprzedniego dnia i wiedziałyśmy, że kontra i gra 1x1 są ich mocnymi punktami, dlatego świetnie funkcjonowała strefa. Australijki, złote medalistki tych zawodów miały bardzo wyrównany i silny fizycznie zespół. Przez większość meczu prowadziły i nie potrafiłyśmy stawić im oporu, miały silne punkty zarówno na obwodzie jak i pod koszami. Szczerze mówiąc nie wiem jakim cudem przegrały z Brazylią, którą my rozgromiłyśmy, ale jedno jest pewne - z meczu na mecz grały coraz lepiej i właśnie w finale z Rosją pokazały klasę. Turcja była znacznie młodszym i słabszym fizycznie zespołem od naszego, za to zagrały mądrze i skutecznie, dlatego sprawiły nam tyle problemów i stąd wygrana zaledwie jednym punktem. Duże problemy sprawiła nam też Kanada, której siłą napędową były centerki. Jednak ten mecz decydował - albo my albo one znajdziemy się w czwórce i powalczymy o medale - determinacja wzięła górę. Również z wielką wolą walki wyszłyśmy na mecz z Rosją. Tu jednak nie zaskoczył rzut z dystansu i kiedy już udało się nam zatrzymać wysokie zawodniczki, skrzydłowe zaczęły dziurawić nasz kosz trójkami. Wielka szkoda, bo do 35 minuty był to wyrównany pojedynek. Zabrakło właśnie skuteczności, może sił... Walka z Czechami to nie tylko pojedynek koszykarski, ale walka z nerwami. Ostatni mecz, ostatnia szansa na medal. Każda z nas po prostu o nim marzyła i miała wielką chęć zapisania się w historii Uniwersjady i występów Polaków na tej imprezie. Choć początek nie ułożył się po naszej myśli (dużo niecelnych rzutów spod kosza) nie oddawałyśmy żadnej piłki za darmo. Kasia Czubak prawie biegała na kolanach, Justyna Żurowska sprytnie podstawiała się na offensy. Powiem jedno - było warto. Piękne medale, piękne przeżycie i wspaniała pamiątka. Po rozmowach z dziewczynami stwierdziłyśmy, że duża w tym zasługa trenera Maciejewskiego, który w tak krótkim czasie potrafił zrobić z nas drużynę na medal. Za to naprawdę należy mu się podziękowanie, zatem DZIĘKUJEMY! A ja ze swojej strony dziękuję dziewczynom za walkę od początku do końca i mile spędzony czas.