Początek spotkania niezwykle nerwowy z obu stron. Zawodziła skuteczność, szczególnie w zespole gości, co szybko przełożyło się na dość niski wynik końcowy pierwszej kwarty (14:8 dla King Wilków Morskich). W drugiej odsłonie meczu ciężar gry w drużynie gospodarzy wzięły na siebie głównie Magdalena Radwan, Martyna Stasiuk i Jasmine Erving, co szybko przełożyło się na 10-punktowe prowadzenie King Wilków Morskich do przerwy (30:20). Warto zaznaczyć, że w tej części spotkania w zespole gości "zaskoczyła" Andrea Riley, która (obok Chineze Nwagbo) ciągnęła wynik KSSSE AZS PWSZ Gorzów.
Po przerwie przysłowie "kobieta zmienną jest" nabrało rumieńców. Początek podopiecznych trenera Krzysztofa Koziorowicza z gatunku "piorunujących". Kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdy na tablicy wyników zobaczyli wynik 51:31 dla gospodarzy. Od tego momentu coś się zacięło i na kilka minut przed końcem zrobiło się arcyciekawie, gdyż tablica pokazywała już tylko 62:61. W tym momencie ciężar odpowiedzialności wzięła na siebie Rezina Teclemariam, która efektowną trójką, niemal równo z syreną 24 sekund, uciszyła około 50-osobową grupę kibiców gorzowskiego klubu. Ta akcja "odblokowała" zespół King Wilków Morskich i pozwoliła gospodarzom zakończyć sukcesem całe spotkanie.
King Wilki Morskie Szczecin - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski 69:63 (14:8, 16:12, 23:20, 16:23)
King Wilki Morskie Szczecin: Magdalena Radwan 15, Rezina Teclemariam 14, Klaudia Sosnowska 12, Jasmine Erving 10, Agnieszka Kaczmarczyk 9, Martyna Stasiuk 5, Naketia Swanier 4 oraz Aneta Kotnis i Justyna Maruszczak
KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski: Chineze Nwagbo 16, Andrea Riley 14, Taber Spani 14, Magdalena Losi 12, Izabela Piekarska 7 oraz Katarzyna Dźwigalska, Katarzyna Jaworska i Claudia Trębicka.
Powiedzieli po meczu:
Dariusz Maciejewski: Spodziewałem się, że będzie to ciężki mecz i taki był w rzeczywistości. Nie jestem zadowolony z wyniku, nie jestem zadowolony z przebiegu naszej gry. Tak naprawdę byliśmy przygotowani i dobrze broniliśmy pewne fragmenty gry. Brakowało nam koncentracji przez 24 sekundy akcji. W końcówce kardynalnych błędów i ostatnia trójka nie powinniśmy zostawić gracza w takiej pozycji. Myślę, że tak słabego rozpoczęcia meczu w ogóle się nie spodziewałem. Zamiast 6:0 z łatwej pozycji, gdzie gracze zostali wyprowadzeni na dobre pozycje podkoszowe, przestrzeliliśmy te pozycji. Zrobiło się nerwowo i stąd taka słaba gra. Zdobycie 20 punktów do przerwy, to na pewno nam nie przystoi. Gratuluję zwycięstwa beniaminkowi na rozpoczęcie ligi. Byliśmy przygotowani na to, że Wilki Morskie oddają więcej rzutów za trzy, niż za dwa i to się sprawdziło. Takie zespoły są bardzo groźne, bo jak się wstrzelą, to trzy stracone punkty zawsze bolą, szczególnie psychicznie. W naszej grze chciałbym zapamiętać agresywność. W czwartej kwarcie odrobiliśmy 19 punktów i tylko niuanse w końcówce zadecydowały, że to zespół gospodarzy wygrał.
Katarzyna Dźwigalska: Ja również dołączam się do gratulacji. To było ciężkie spotkanie, byłyśmy na to przygotowane. W okresie przygotowawczym spotkałyśmy się z Wilkami i też niestety dwa razy przegrałyśmy. Aczkolwiek, tak jak trener powiedział, dobrze byłyśmy przygotowane taktycznie do tego spotkania. Nas dzisiaj zdecydowanie zawiódł atak. W okresie przygotowawczym akurat więcej problemów mieliśmy z obroną, może to nas też troszeczkę zgubiło, jakoś to nam tak łatwo wszystko przychodziło w tym ataku. Dwadzieścia punktów zdobytych do przerwy to jest naprawdę bardzo mało jak na poziom ekstraklasy. Powróciłyśmy do gry w czwartej kwarcie, zaczęłyśmy grać trochę agresywniej, szkoda tylko, że nie grałyśmy tak od początku. Może wówczas mecz byłby bardziej wyrównany i rozstrzygnęłybyśmy go na swoją korzyść. Zespół ze Szczecina na pewno zasłużył na te dwa punkty.
Krzysztof Koziorowicz: Jestem pełen uznania dla dziewczyn, bo przez trzy kwarty grały z dużą skutecznością. Trochę nam brakuje tych punktów pod koszami, chociaż akurat dzisiaj dużo ich zdobyłyśmy. Ale nie można grać tylko na obwodzie. Nie ustrzegliśmy się błędów i strat. Naketia Swanier jeszcze nie czuje naszej gry, jeszcze się nie wkomponowała, zrobiła trochę strat. Sporo błędów zrobiliśmy w końcówce, ale cieszymy mnie to, że wygraliśmy zawody, bo to jest nadrzędne. W baskecie moment dekoncentracji powoduje, że w ciągu chwili traci się kilka punktów. To nie tylko na poziomie naszej ligi żeńskiej, ale i NBA. To się zdarza wszędzie. Trzeba być cały czas skoncentrowanym, cały czas kontrolować to, co się wykonuje. Wielki szacunek dla dziewczyn, bo ta wygrana na pewno pomoże im w tym, żeby uwierzyć w siebie.
Klaudia Sosnowska: Zgadzam się ze wszystkim, co było tu powiedziane. Początek był ciężki, bo nie mogłyśmy nic ani my, ani AZS przez dwie-trzy minuty. Myślę, że to było spowodowane tym, że znałyśmy taktykę. One były na nią przygotowane, tak jak i my. Jesteśmy zadowolone z wygranej.