Pierwsza połowa meczu była w wykonaniu Wisły CanPack wręcz koncertowa, ale później rywalki zaczęły grać dużo bardziej agresywnie. W czwartej kwarcie zespół z Krakowa rzucił tylko siedem punktów - to właśnie dlatego zobaczyliśmy w tym spotkaniu dogrywkę.
- Wiadomo, że gdy ma się 13 zwycięstw z rzędu w Energa Basket Lidze Kobiet, a dodatkowo tutaj prowadzi się 20 punktami, to ciężko utrzymać koncentrację. To jest dla nas dobra lekcja. Dziewczyny z Gdyni pokazały, że się nie poddają, a my nie możemy nikogo lekceważyć. Nam jest ostatnio trochę ciężko, bo gramy co trzy dni. Mamy za sobą trudny mecz w Eurolidze - to w końcówce też mogło dać o sobie znać. Dla nas najważniejsze jest zwycięstwo - tłumaczy trener Krzysztof Szewczyk.
Liderką zespołu z Gdyni ponownie była Kahleah Copper, która rzuciła aż 27 punktów.
- Plan był taki, żeby dawać jej rzucać, ale powstrzymać resztę. To do pewnego momentu się udawało. Szczególnie w pierwszej połowie popełniliśmy kilka prostych błędów. Ale generalnie takie było założenie, że ona miała rzucać - zaznacza trener Wisły CanPack.
W niedzielę o godz. 18.30 wielki finał Pucharu Polski Kobiet. Zespół z Krakowa zagra z Artego Bydgoszcz.
- Artego jest na drugim miejscu w lidze. To nie jest przypadkowy zespół. Mają dobre i doświadczone zawodniczki. Jutro na pewno będzie dobry mecz, ciężki dla nas - podkreśla Krzysztof Szewczyk.
---