Wojciech Kłos: Świetnie rozpoczęłyście to spotkanie, ale później to Ślęza zdobywała przewagę. Dlaczego tak się stało? Co rywalki robiły lepiej?
Leah Metcalf: Rozpoczęłyśmy ten mecz tak jak powinnyśmy - grałyśmy swoją koszykówkę. Dobrze dzieliłyśmy się piłką, mądrze ją podawałyśmy, trafiałyśmy z otwartych pozycji. Później popełniłyśmy kilka strat, przestałyśmy grać tak dobrze jak na początku. Przez to Ślęza wróciła do meczu.
Ostatnie minuty meczu były nerwowe. Jednak nie dla Pani - rzuciła Pani trójkę, która była chyba kluczowa w tym spotkaniu.
- Rywalki broniły bardzo dobrze, a my próbowałyśmy rzucać nawet wtedy, gdy przeciwniczka była blisko. Gdy tylko zobaczyłam okazję do rzutu, to go wykonałam. Pomyślałam, że nie będzie to gorszy rzut niż nasze wcześniejsze, nawet jeśli nie trafię. Piłka wpadła jednak do kosza, więc był to dla mnie dobry moment.
Rozegrała Pani bardzo dobry turniej. W meczu z Artego rzuciła Pani 17, a ze Ślęzą 15 punktów. Za takie osiągnięcia wybrano Pani MVP Pucharu Polski. Jakie to uczucie?
- Na pewno wyjątkowe. Dziękuję zawodniczkom z mojej drużyny, bo to one sprawiły, że jestem w tym miejscu. Zawsze gdy wychodzę na parkiet chcę dać z siebie wszystko i pomóc moim koleżankom. Wiem, że one grają tak samo. Nie spodziewałam się tego. Chciałam po prostu wyjść na parkiet i grać twardo, pomóc drużynie w zwycięstwie.
O co Pszczółka AZS UMCS będzie walczyła w tym sezonie Tauron Basket Ligi Kobiet?
- Chcemy do tego podchodzić podobnie jak do Pucharu Polski. Myślę, że nikt nie spodziewał się, że w ogóle zajdziemy do finału, nie wspominając o tym, że wygramy. Z takim podejściem musimy wejść w decydującą fazę sezonu i liczyć na jak najlepszy wynik.
-----